czwartek, 12 kwietnia 2018

Rozdział 11


Bella się obudziła.
W jednej chwili wszyscy odetchnęli z ulgą. Ledwo wyczuwalne, lecz wciąż obecne napięcie wyparowało bezpowrotnie, gdy tylko czerwone oczy nowo narodzonej ujrzały świat. Życie wszystkich w domu, do tej pory skupione wokół małej Renesmee i być może też trochę wokół mnie, skierowało się w stronę głównej bohaterki.
Ta. Nie powiem, poczułam ogromną ulgę – jak już wspominałam, przez to, co musiałam dla niej zrobić w ostatnich dniach, czułam się za dziewczynę niejako odpowiedzialna, ale ta cała szopka wokół... No dobra, okej, laska jest, delikatnie mówiąc, odmieniona. Ale czy to jest powód, by nagle stała się centrum wszechświata? Owszem, kontroluje się fenomenalnie jak na warunki, stała się nagle piękniejsza i silniejsza, a jej oczy zabłysły czystym szkarłatem, ale... no świat też istnieje. A miałam wrażenie, że wszyscy na jej rzecz o nim zapomnieli.
Nawet Renesmee znalazła się na uboczu. Po prostu pięknie. Nowy image Panny Nijakiej przemeblował nam rzeczywistość.
Z racji tego, że wszyscy jarali się tym, że nasza księżniczka wybiera się na swoje pierwsze polowanie, a po nim przyjdzie do zapoznania jej z nowymi domownikami (w tym mną), przyoblekłam wilczą skórę i wybrałam się na patrol. Już i tak mocno to zaniedbałam.
Przemierzałam obrzydłe do granic możliwości kilometry, obserwowałam migające znajome pnie drzew. W każdym zakamarku czułam resztki zapachu Setha i Jacoba. Czułam się tak, jakby nasze wspólne bieganie miało miejsce kilka lat temu... W mojej głowie panowała cudowna pustka.
Do czasu.
Leah, jesteś tam?
Łapy mi się zaplątały, więc niezwykle reprezentacyjnie, klnąc na czym świat stoi, runęłam w mech. I to nie tylko runęłam! Ja zaryłam w niego tak, że aż pas startowy zostawiłam, bo tak się nieszczęśliwie złożyło, że pędziłam ze swoją największą prędkością.
A jeszcze nieszczęśliwiej złożyło się z tym, że cała sfora była już w wilczych skórach. Mentalny rechot dosłownie mnie ogłuszył.
Ha ha, bardzo, kurna, śmieszne – burknęłam, zbierając się z wilgotnej ziemi. Chyba nie uniknę porządnego prysznica. – Czego chcecie?
Carlisle dzwonił, że Bella wreszcie się obudziła – odezwał się Sam. – Jacob już do was jedzie. I tak ciężko mu było wytrzymać przez te dwa dni. – Skrzywiłam się, gdy przywołał obraz niecierpliwie krążącego po domu chłopaka.
No, nie było z nim szczególnie wesoło – potwierdził Seth. – Kompletnie nie wiedział, co ze sobą zrobić, tak tęsknił za Nessie. Bał się, że przez ten czas, jak go nie będzie, stanie jej się krzywda. Jak tylko odebrał ten telefon, zaraz wsiadł na motocykl. Pewnie lada chwila będzie.
Musi porozmawiać z Bellą, a zdaję sobie sprawę z tego, że to może nie być dla niego najłatwiejsze – podjął Alfa. – Nie ukrywam, nie podoba mi się ten pomysł – nie wiemy przecież, jak Bella zareaguje, czy go nie zaatakuje.
Bella zaskakująco dobrze się kontroluje, jak na nową pijawkę – wtrąciłam. – Nic naszemu przyjacielowi nie zrobi, spokojna głowa.
Nie o to chodzi – sprostował. – Może i się kontroluje, ale przecież nie wiemy, jak zareaguje na wieść, że wpoił sobie jej córkę.
Okej, a mówicie mi to, bo...?
Na chwilę zapadła cisza.
Bo znowu istnieją dwie sfory – nie wytrzymał w końcu Seth.
Że... że co? – Tym razem z najwyższym trudem wyminęłam drzewo.
Sam i Jacob postanowili, że tak będzie najlepiej – wyjaśnił Quil. Nie mam pojęcia, dlaczego zdecydował się na zabranie głosu. Być może wyczuł, że Sam nie czuje się najlepiej, wyjaśniając mi to osobiście. Nie powiem, zabolało. – Choć teoretycznie Jake się podporządkował, faktycznie nie potrafił „wyłączyć” w sobie Alfy, tak jak myślał na początku. Próbowaliśmy jakoś wszystko wspólnie ogarniać, ale... No, gryźli się ze sobą.
Może nie aż tak drastycznie? – przerwał mu Embry. – Jake i Sam źle się z tym czują. Sam mogę potwierdzić, że jest jakoś... dziwnie. Może i nie skoczyliby sobie do gardeł, nie kłócili się nawet, ale to czuć.
Dlatego właśnie podjęliśmy decyzję o zostawieniu wszystkiego tak, jak było jeszcze kilka dni temu – podjął Sam. – Jacob i Seth wracają na ziemie Cullenów.
Seth, nie mógłbyś usadzić tyłka w domu? – zdenerwowałam się. – Człowieku, szkołę masz!
A tu mam kogoś, kogo powinienem ochraniać. Sam uważa, że powinniśmy wznowić patrole, by wypatrywać innych wampirów. Przecież Volturi mogą już się kręcić w pobliżu, nie wiadomo, kiedy zaatakują.
Niby masz rację. Ale do patroli ja i Jacob w zupełności byśmy wystarczyli!
Daj spokój. Należę do tej sfory, a ty nie masz na to wpływu, Leah.
Niech ci będzie. – Zawahałam się. – Tylko... zaraz, moment. Skoro znowu są dwie sfory... to dlaczego my się słyszymy?
Nasze połączenie myślowe chyba jest inteligentniejsze, niż mogliśmy się spodziewać. – W głosie Sama usłyszałam nutę fascynacji. – Jacob i Seth stanowią odrębną sforę, ale ty, Leah, należysz do obu watah jednocześnie. Przez to, że wtedy podporządkowałaś się Jacobowi, słyszysz Setha, zaś dzięki temu, że obiecałaś być naszym łącznikiem, masz kontakt z resztą.
A Seth?
My się nie słyszymy sami z siebie – wyjaśnił mój brat. – Rozmawiamy przez ciebie.
Poczułam się tak, jakby mój mózg miał odmówić współpracy. Wyobraziłam sobie, jakie konsekwencje niesie ze sobą bycie łącznikiem, i aż mi się słabo zrobiło. Przepuszczam myśli wszystkich przez siebie, jakbym była jakimś cholernym kablem telefonicznym...
Ładnie powiedziane – pochwalił ktoś.
Teraz to już byłam pewna, że oszaleję. W takim stanie o wzniesieniu muru mogłam sobie tylko pomarzyć...
Nagle zamarłam. Zatrzymałam się gwałtownie, nadstawiając uszu i węsząc w skupieniu. Coś słyszałam... Coś dużego, szybkiego i przedzierającego się niezbyt dyskretnie przez gęstwinę po mojej prawej stronie. W jednej chwili przypadłam do ziemi i odruchowo wyszczerzyłam kły, gotowa przywitać gościa jak najmilej się tylko da. Przez moment przemknęło mi przez myśl, że może to Bella – myślała, że wytropiła sobie jakieś ładne zwierzątko, a w rzeczywistości zasadziła się na mnie...
Wyluzuj, to tylko ja!
Seth! – Zerwałam się wściekle, warknęłam na powietrze, gotowa skoczyć na brata, jak tylko do mnie podejdzie. – Prawie zawału przez ciebie dostałam!
Jacob zaraz powinien być. Chyba dobrze by było, gdybyśmy tam poszli, nie?
Choć niechętnie, musiałam przyznać mu rację.
Nie przypuszczałam, że Bella mogła uporać się z polowaniem tak szybko, ale gdy zatrzymałam się na linii drzew przy podjeździe, słyszałam już lekkie kroki dwóch osób i delikatny zapaszek świeżej zwierzęcej krwi w powietrzu.
To chyba puma – ocenił Seth, marszcząc nos.
Pumy nie są przypadkiem pod ochroną? – Nie mogłam się powstrzymać.
To chyba i tak lepiej, niż gdyby zabiła człowieka, nie? – Jared brzmiał na zdenerwowanego. Od czasu nieszczęsnego przekazywania wiadomości od Sama wybitnie nam się nie układało.
Ludzi jest więcej, niż pum – syknęłam. – I w ludziach można przebierać. Na przykład zabijać tylko tych złych. Przecież ich nie brakuje. A co takiego niby zrobiły zwierzęta?
Wyczułam, że chciał powiedzieć coś jeszcze, ale gdy przesłałam mu myślową wizualizację tego, jak odgryzam mu uszy i robię z nich naszyjnik, postanowił zamilknąć.
Jacob właśnie schodził ze swojego motocykla. Niepewnie zerknął w stronę krzaków, za którymi ja i Seth się schroniliśmy, lekko skinął nam głową, jakby dziękując za to, że tu jesteśmy. A niby gdzie mielibyśmy być?
Seth, Leah – pamiętajcie, cokolwiek się stanie, nie rzucajcie się na nią – upomniał nas Sam. – Bella jest w dość... nietypowym stanie i może dziwnie się zachowywać. Nawet jeśli będzie chciała rzucić się na Jacoba, interweniujcie tylko w ostateczności. Nie zapominajcie, że ma o wiele więcej siły, niż zwykły wampir.
Oj, bo jeszcze pomyślę, że być za mną płakał – prychnęłam.
Leah, mówię poważnie...
A ja poważnie odpowiadam. Daruj sobie, wiem, co powinnam zrobić, by nikt mnie nie zjadł.
Słyszałam już ich o wiele wyraźniej. Spięłam się, gdy Jacob nagle wyprostował się i stanął z założonymi na piersi rękoma, jak ochroniarz. Seth nerwowo przebierał łapami, nie zważając na deptane paprocie, ja zaczęłam zataczać półokręgi, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Instynkt podpowiadał mi, że powinnam chronić kogoś, kogo uznałam za Alfę – być może nawet zasłonić go własnym ciałem – lecz zdrowy rozsądek pilnował, bym nie przekroczyła granicy drzew.
Tak, muszę to przyznać – Bella wyglądała pięknie. Jej skóra lśniła w świetle słońca, długie włosy naraz stały się jakby gęstsze i bardziej błyszczące. Nawet czerwone oczy miały w sobie coś magnetycznego. Jacob na jej widok spiął się wyraźnie i bardziej wyprostował, jakby zagradzał jej dalszą drogę.
Co on robi? Tylko ją tak sprowokuje! – denerwowałam się.
Spokojnie, Leah. Nic nie rób. Ty też możesz ją sprowokować – przypomniał Sam.
Edward delikatnie złapał żonę za przedramię i przyciągnął mocniej do siebie, gdy zatrzymała się, zdezorientowana.
Jacob, nie szarżuj – powiedział cicho. – To chyba nie jest najlepsza metoda...
Właśnie, przestań stać tak, jakbyś miał ją za wroga! – zaskomlał Seth.
On cię nie słyszy, młotku – przypomniałam usłużnie.
Jacob wie, co robi – warknął Sam.
A jaka jest lepsza? – odezwał się nagle Jacob.
Albo i nie – mruknął Alfa z zakłopotaniem.
Mamy dopuścić ją od razu do małej? – wściekał się Jake. – Bezpieczniej będzie najpierw przeprowadzić eksperyment z moim udziałem. Na mnie przynajmniej wszystko szybko się goi.
Edward chwilę się wahał, puścił jednak dziewczynę, wycofując się lekko.
Jak by nie było, to twój kark.
No żesz kurde, co oni robią?! Zaraz problem dwóch Alf sam nam się rozwiąże! – warknęłam zarówno w myślach, jak i na głos.
Bella wyglądała na zdezorientowaną. Ciekawa byłam, co właśnie działo się w jej głowie. Pewnie zastanawiała się, dlaczego Jacobowi tak bardzo zależy na bezpieczeństwie Nessie? Dlaczego narażał dla niej życie?
A może po prostu zastanawia się, w jakim sosie go zjeść – syknął Paul.
Święte słowa! – ucieszyłam się. – Wreszcie ktoś wykazał się choć szczątkowym poczuciem humoru! Kocham was, wilczki wy moje!
Napięcie niebezpiecznie się przedłużało. Wampirzyca ewidentnie nie wiedziała, co powinna zrobić – postawa Jacoba intrygowała ją i niepokoiła jednocześnie. Przez jedną krótką chwilę wydawało mi się, że bitka jest nieunikniona, lecz wtedy Jake postanowił zmądrzeć – uśmiechnął się i stwierdził jak gdyby nigdy nic:
Kurczę, Bells, mogliby cię w cyrku pokazywać.
Mistrz sytuacji po prostu – załamałam się.
Tylko bez obelg, kundlu – wściekł się Edward.
Nie, on ma rację. – Żona jakby delikatnie zatrzymała go w miejscu. – To te oczy, prawda? Aż ciarki przechodzą.
Można dostać zawału na ich widok. Ale poza tym, nie jest tak źle. Myślałem, że będzie gorzej.
Dzięki za superkomplement.
Edward ciągle warczał gdzieś z boku.
Rany, dlaczego oni muszą być tacy cukierkowi? – zaskamlałam. – Że już nawet żartować z nich nie można, bo drugie od razu dostaje pierdzielca?
To się nazywa miłość, Leah – podsunął Seth.
Miłość wyklucza przyjacielskie docinki? To ja chyba jednak jej nie chcę.
Jacob w tym czasie kontynuował swoją arcysłodką gadkę:
Ciągle wyglądasz jak ty – no, tak mniej więcej. Właściwie to nie tyle wygląd, co takie poczucie, że to ty. Nie sądziłem, że będzie tak, jakbyś cały czas tu była. Tak czy siak, pewnie już niedługo się do tych oczu przyzwyczaję, i tyle.
Przyzwyczaisz się? – Bella wyglądała na zbitą z tropu.
Jacob spiął się i zrobił minę, która mi skojarzyła się jedynie ze szczeniaczkiem, który coś przeskrobał. Spojrzał na Edwarda niepewnie.
Dzięki. Obietnica obietnicą, ale mogłeś mimo wszystko się wygadać. Przecież zwykle spełniasz wszystkie jej prośby bez szemrania.
O, widzicie? To nie brzmi jak miłość, tylko bezwarunkowa służba. Tudzież obsesja.
Zamknij się, Leah – warknął ktoś.
Zapomniałam o odpowiedzi, bo Edward właśnie powiedział coś zabawnego:
Może mam po prostu nadzieję, że tak ją rozeźlisz tym wyznaniem, że urwie ci głowę.
Ryknęłam takim śmiechem, że aż całej sforze w pewnym momencie się udzieliło.
Macie teraz przede mną sekrety? – nie wytrzymała nowo narodzona. – Powiecie mi w końcu, co jest grane, czy nie?
Później ci to wytłumaczę – jęknął zakłopotany wilkołak. – Najpierw zajmijmy się tym tu. – Wskazał na siebie. Spoglądając wyzywająco, ruszył w jej kierunku.
No nie! Kurde, on chyba nie zamierza tego zrobić?! – zaczynałam wpadać w panikę.
Leah, stój! – Seth i Sam zawołali właściwie jednocześnie, lecz nie zamierzałam ich słuchać. To było silniejsze ode mnie – wysunęłam się spomiędzy drzew i ustawiłam za Jacobem, skomląc cicho. Seth, nie czekając dłużej, podążył za mną, lecz trzymał się w bezpieczniejszej odległości. Kompletnie nie wiedziałam, co powinnam zrobić – rzucić się na dziewczynę? Odsunąć Jacoba? Stanąć pomiędzy nimi?
Zostać w miejscu – wycedził Sam. – Nie pomożesz im, jeśli to przerwiesz. Nic złego się nie dzieje.
Brat pocieszająco oparł mi się o bok.
Wyluzujcie. – Jacob obejrzał się na nas przez ramię. – Trzymajcie się od tego z daleka.
Łatwo ci mówić, idioto! Co ty chcesz udowodnić?! – wściekałam się, ale nikt mi nie odpowiadał. Sunęłam za nim krok w krok, nie zamierzając odpuszczać. Słodkawa woń wampirów nieprzyjemnie drapała mnie w nosie.
No, Bells, do dzieła. – Jacob rozłożył demonstracyjnie ramiona. – Pokaż nam się od najgorszej strony.
Kretyn! – syknęłam.
Bella nie ruszała się z miejsca.
No, szybciej, zanim się zestarzeję – zaśmiał się na siłę. – Okej, wiem, że nic z tego, ale łapiesz aluzję.
Dowcip jest śmieszny tylko wtedy, gdy nie mówi się w tak idiotyczny sposób, że jest dowcipem – wtrąciłam, choć nie mógł mnie słyszeć. Zbliżył się do wampirzycy o kolejny krok, beztrosko wołając coś w stylu „obwąchaj mnie sobie”.
Bella wtuliła się plecami w pierś Edwarda, który z siłą zaciskał jej palce na ramionach. Gdyby była człowiekiem, pewnie połamałby jej kości. Gdy wzięła pierwszy wdech, nachylając się nad piersią wilkołaka, spięłam się do ewentualnego skoku. Z następnym pociągnięciem nosem jednak jej wyraz twarzy się zmienił, uspokoiła się nieco i wyprostowała.
Uch – stęknęła w końcu. – Nareszcie rozumiem, o co zawsze było tyle hałasu. Jacob, ty najnormalniej w świecie cuchniesz!
Wszyscy parsknęli zgodnym, cukierkowym śmiechem, dając zelżeć całemu napięciu. Nawet Seth szczeknął kilka razy, nie mogąc się powstrzymać. Postąpił trochę do przodu, ośmielony, ja w razie czego cofnęłam się.
I kto to mówi. – Jacob skrzywił się, teatralnym gestem zatykając nos.
Jak dzieci – skwitowałam.
To co, zdałam egzamin, tak? – upewniała się Bella. – Wtajemniczycie mnie teraz w ten swój wielki sekret?
To nic pilnego, naprawdę... – Jake wyglądał, jakby się spłoszył.
Biedny Jake – odezwał się Jared. – Jak on jej to wytłumaczy? Jestem pewien, że Bella się wścieknie.
A ty byś się nie wściekł na jej miejscu? – Quil westchnął ciężko. – Przecież ona nie do końca to rozumie. Dla niej po prostu będzie wielkim gościem, który zakochał się w małym dziecku. Mam nadzieję, że przynajmniej pozwoli mu to wytłumaczyć.
Pedofilia – zachichotał ktoś głupio, lecz umilkł, gdy Sam poczęstował go głębokim warknięciem.
Obserwowałam, jak słodki pochód niknie w domu.
Rany, w życiu nie myślałam, że nazwę wampiry słodkimi, ale naprawdę lepsze określenie mi na nich nie przychodzi – pożaliłam się.
I jak obiekcje? – spytał Sam. – Co o niej sądzicie?
Moim zdaniem dobrze się kontroluje. – Seth tryskał entuzjazmem. Widocznie tak się cieszył, że koleżanka dołączyła do rodzinki jego idoli. – Ani przez moment nie wierzyłem, że straci panowanie. Trochę się tylko bała.
Bo Jake śmierdzi jej wilkołakiem, to jak miała stracić? – Paul nie wyglądał na przekonanego. – Renesmee to co innego. Ona bardziej pachnie jak człowiek.
Naprawdę sądzicie, że byłaby w stanie zrobić jej krzywdę? – Mój brat chyba tracił wiarę w świat. – No rany, przecież to jej dziecko!
To nic nie oznacza. Pragnienie może okazać się silniejsze.
Jesteście beznadziejni. – Odwrócił się do mnie tyłem.
Ej, a ja co ci zrobiłam? Nawet nie mam zdania. Nie chce mi się obstawiać zakładów, na ostatnim za dużo przegrałam. – Trąciłam go lekko nosem.
I wtedy właśnie coś zaczęło się dziać.
A konkretnie ciszę rozdarły wrzaski. I to Belli.
Przez chwilę byłam naprawdę zaskoczona, bo wampirzyca nie wyglądała, jakby właśnie pożywiła się krwią półnieśmiertelnego niemowlęcia. Ona wypchnęła z domu Jacoba, wrzeszcząc:
Ty zapchlony kundlu! Jak mogłeś?! Moje dziecko!
Ups. Chyba się dowiedziała – skwitował Seth.
Nie chciałem! To nie było specjalnie! – Jacob prawie spadł z kilku schodków werandy.
Jeden jedyny raz miałam ją na rękach, a tobie już się wydaje, że możesz ją sobie zaklepać, podpierając się jakimiś bzdurnymi wilczymi czarami-marami?! Renesmee jest moja!
Możemy się podzielić – zasugerował błagalnym tonem.
Bardzo to pomogło – skomentował zbaraniały Seth.
Jak śmiałeś wpoić sobie moją córkę?! Zupełnie ci odbiło?!
Nie miałem nad tym kontroli!
Doskoczyła do wilkołaka, pchnęła go w pierś. Wiele nie myśląc, wyskoczyłam z lasu i zajęłam pozycję u jego boku, warcząc potwornie. Odpowiedziała mi podobnym głosem, co sprawiło, że zadrżałam niespokojnie. Od skoku powstrzymałam się tylko dlatego, że Sam krzyknął na mnie głosem Alfy w ostatnim momencie.
Bella, wysłuchaj mnie! Zrozum! – Chłopak obejrzał się na mnie. – Leah, zmiataj stąd!
Wal się, jestem twoim instynktem samozachowawczym! – Odsłoniłam kły.
A czemu niby miałabym cię wysłuchać? – Bella wyglądała, jakby naprawdę zamierzała ukręcić mu łeb.
Bo to właśnie ty mi o tym powiedziałaś. Kojarzysz? Powiedziałaś, że istnieje między nami szczególna więź. Że kiedy przy tobie jestem, wszystko jest na swoim miejscu. Że zawsze byłem i będę członkiem twojej rodziny. No i masz, czego chciałaś.
Myślisz, że będziesz mógł zostać moim zięciem?!
To poleciała – szepnął Seth. – Nikt nic takiego nie mówił...
Edwardzie, powstrzymaj ją! – zawołała błagalnie Esme. – Będzie się zadręczać, jeśli coś mu zrobi!
Wszyscy ją zignorowali.
No co ty! – oburzył się Jacob. – Jak możesz to w ogóle tak odbierać?! Na miłość boską, przecież to jeszcze dziecko!
No właśnie!
Wiesz, że nie myślę o niej w ten sposób! Sądzisz, że gdyby tak było, Edward trzymałby mnie jeszcze przy życiu? Chcę tylko, żeby była bezpieczna i szczęśliwa. Czy to takie złe? Czy to aż tak bardzo różni się od tego, czego ty dla niej chcesz?
No właśnie, zaakceptuj wujka Jake'a! Będzie dla Renesmee takim większym labradorkiem... – zakpiłam odruchowo.
Wszyscy milczeli.
Jest niesamowita, prawda? – skomentował w końcu Edward.
Prawie rzygnęłam.
Ani razu się na niego nie zamierzyła – przytaknął Carlisle.
Jak to możliwe?! – emocjonował się Quil.
O czymś takim jeszcze nie słyszałem – wykrztusił Sam.
Już dawno mogła go zabić!
Trzymaj się od niej z daleka! – Bella postanowiła Jacobowi rozkazywać.
Nie potrafię!
To się naucz. I zacznij naukę już teraz!
Tak się nie da – przypomniał. – Nie pamiętasz, jak bardzo mnie potrzebowałaś jeszcze trzy dni temu? Jak trudno ci się było ze mną rozstać? Przeszło ci to, prawda?
Dziewczyna się zawahała.
To była ona – kontynuował, widząc, że może zdoła coś ugrać. – Od samego początku. Musieliśmy być razem, już wtedy.
Milczała chwilę, jakby przetrawiała fakty.
Zabieraj się stąd, póki jeszcze masz szansę mi uciec – zagroziła, ale jakoś tak już bez przekonania.
Bella, przestań. Nessie też mnie lubi. – Uśmiechnął się rzewnie.
A wszyscy zamarli.
To był błąd – ocenił dramatycznie Embry.
Jak... jak ją nazwałeś?! – wykrztusiła wampirzyca, zamierając w półkroku.
No wiesz – wymamrotał – to imię, które dla niej wymyśliłaś, jest trochę przyciężkie...
Moja córka skojarzyła ci się z potworem z Loch Ness?! – ryknęła.
I wtedy wszystko się posypało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz